Wampirze smutki

Seria "Castlevania" przez prawie trzydzieści lat istnienia dorobiła się imponującej liczby odsłon. Choć to seria kultowa dla wielbicieli platformówek, w 2010 roku postanowiono zmienić nieco
Seria "Castlevania" przez prawie trzydzieści lat istnienia dorobiła się imponującej liczby odsłon. Choć to seria kultowa dla wielbicieli platformówek, w 2010 roku postanowiono zmienić nieco oblicze rozgrywki i tak "Lords of Shadow" zostało slasherem z elementami zręcznościowymi. "Castlevania: Lords of Shadow 2" kontynuuje ten trend w mniej lub bardziej udany sposób. Głównie mniej.



Choć w najnowszej odsłonie nie zmienia się bohater, mutacji ulega jego, by tak rzec, oblicze. Gabriel Belmont to Dracula. Gramy więc wampirem i to z całym ciężarem gatunkowym, czego dowodem jest jedna z pierwszych scen w grze. By odzyskać utracone przez setki lat snu siły, brutalizujemy jakąś Bogu ducha winną rodzinę.

Setki lat snu to nie pomyłka. Kto sarkał na demo, że jest proste, a nasz bohater – przepakowany, ten teraz poczuje, co to prawdziwy ból. Walka w zamku to tylko prolog do gry, która dzieje się na dwóch planach – w umyśle Belmonta/Draculi oraz w przyszłości o nieco steampunkowym szlifie. To drugie jest zresztą znacznie mniej interesujące, a za to mocno miałkie, zatem jest to sygnał dla twórców, że niekoniecznie warto całkowicie rezygnować z niby wytartego już schematu wielkiego zamku. Nasz (anty)bohater ma za zadanie zniszczyć Szatana, do przyzwania którego szykują się demoniczni akolici. Dracula wchodzi zatem w niestały alians z dawnym wrogiem, niejakim Zobekiem i jego tajemniczym ochroniarzem. Clou sprawy to utracone wspomnienia. Belmont nie pamięta, co się stało po walce z prologu i przez większą część gry próbuje dojść, co przegapił przez te wszystkie lata. Tu lepiej się zatrzymać, gdyż nietrudno się domyślić, że amnezja to motyw kluczowy dla fabuły nowej "Castlevanii".



Sercem każdego slashera, a w tę stronę poszła "Castlevania", jest walka. Szkoda tylko, że tej w "Lords of Shadow 2" przez pierwszą połowę gry jest niewiele. W zasadzie po ekstramocnym uderzeniu, jakim jest prolog, nieprędko zobaczymy takie spektakularne walki. A szkoda, bo arsenał Draculi jest dość spory. Do użytku oddano nam Void Sword i Chaos Gloves, które w pewnym sensie są odpowiednikami broni z części poprzedniej. Do tego bicz i mocna żonglerka zdolnościami danych broni. Nasz ekwipunek możemy ulepszać poprzez – całkiem naturalna rzecz – częste używanie tych samych kombinacji ciosów. Elastyczna zmiana broni jest jednak konieczna. Różni przeciwnicy inaczej reagują na nasze argumenty siłowe, co prowadzi do tego, że gdy chcemy uzyskać maksymalny poziom zestrojenia z bronią, musimy spędzić naprawdę dużo czasu w walce. Do tego dochodzą łączone combosy, stosowanie odpowiednich i płynnie zmienianych taktyk podczas walki... Do nauki jest sporo rzeczy.



Sam element bitki nie jest ekstremalnie trudny. Wiele walk, w tym te cięższe, bo z bossami, dałoby się przejść bez większych problemów, gdyby nie jedna rzecz. Otóż twórcy postanowili obdarzyć nas wolnością ujęć kamery. Nowa "Castlevania" stara się, by wypaść równie dobrze jak seria "Batman". Możemy zatem dowolnie zmieniać ustawienie kamery, co prowadzi do nieuchronnych porażek w ciasnych korytarzach czy walkach, gdzie dajemy zapędzić się w róg. Przez tę techniczną usterkę łatwo zawalić naprawdę sporo niezłych momentów. Szkoda więc, że twórcy nie pozostali przy klasycznej, sztywnej kamerze.



Druga mocno dyskusyjna rzecz, którą nie raz napotkamy podczas rozgrywki, to etapy skradankowe. O ile nikt o zdrowych zmysłach nie będzie narzekał na skakanie po platformach (bo to wizytówka serii), o tyle zamiana w szczura i ciskanie nietoperzami zostały zrealizowane tak, że łatwo o migrenę. O cóż chodzi? Raz po raz napotykamy takie miejsca, w których twórcy zmuszają nas do prześliźnięcia się za linię wroga. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie potwornie nieporadne i toporne rozgrywanie tych elementów skradankowych. Zdarza się czasem i tak, że Dracula najpierw przemyka gdzieś pod postacią niepozornego gryzonia, a potem walczy z wrogami, których dopiero co ominął...



Jedna rzecz, do której przyczepić się nie sposób, to grafika. Choć PlayStation 3 już nieco boli, gdy wejdziemy w świat konsol nowej generacji, MercurySteam niedostatki technologiczne schyłku konsoli nadrabia czym innym – stylistyką. Lokacje w grze są po prostu obłędne. Choć rozgrywka w nowoczesności do najprzyjemniejszych nie należy, to sam wygląd miasta jest zrobiony naprawdę dobrze, z ponurym, gotyckim szlifem. Etapy zamkowe to także uczta dla oka, jeśli je lekko przymkniemy, mając w pamięci choćby "inFamous: Second Son" na nową generację konsol.



Obsada aktorów głosowych urywa głowę. W roli głównej usłyszymy znanego z "28 tygodni później" czy "Trainspotting" Roberta Carlyle'a, w Trevora wcielił się Robb Stark z "Gry o tron", czyli Richard Madden, zaś za demonicznego Zobeka odpowiada wieczny i doskonały Patrick Stewart, którego przedstawiać nie trzeba. Nawet gdyby "Castlevania: Lords of Shadow 2" była o kilka klas niżej, ci panowie sprawnie ciągną do góry jakość jednego z dość istotnych elementów gry.



"Lords of Shadow 2" to gra w rozkroku. Oferuje świetny, płynny i naprawdę wymagający system walki, po czym kładzie go sterowaniem kamery. Wrzuca nas do podwójnego świata i wkłada tam genialne wizualnie miejscówki, po czym robi z tego sieć niby otwartą, ale pełną korytarzy. Błędem byłoby nazywanie takiej gry złą czy ferowanie niskich ocen, ale twórcy, czyli MercurySteam, muszą przemyśleć kilka spraw. Fani pierwszej odsłony odświeżonej "Castlevanii" odnajdą się tu bez problemu. Nowicjusze o dziwo także – zakręty fabularne i mnogość postaci zgrabnie wytłumaczono w pięknie zaprojektowanej encyklopedii. Tak naprawdę "Lords of Shadow 2" potrzebuje technicznych szlifów, dopracowania niektórych aspektów rozgrywki i wtedy będzie rządził. Na razie jest po prostu niezłą grą, przy której od czasu do czasu powiemy brzydkie słowo.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones